MENU ↓
powróć na start

Przez dzikie Gorgany,
połoniny zielone,
wiodą do Czernika
drogi dziurami upstrzone.

Do huculskiej chaty
z niebieskimi izbami,
gdzie przy murowanym piecu
siedzieliśmy wieczorami.
A dookoła góry jak malowane,
potoku rwące wody,
cisza, maj i smak
ukraińskiej przygody...

I po majówce...

Cisza, zieleń i górskie szanty, to tak w skrócie. Stwierdzenie, że mieliśmy ładną pogodę byłoby daleko idącą nadinterpretacją. Krem z filtrem się nie przydał, za to kalosze a i owszem. Deszcze wprawdzie ograniczyły możliwość hamakingu i leżakingu pod drzewami i niemal odcięły nas od świata, co skutkowało zanikiem prądu i wieczorem unplugged, nie przeszkodziło to jednak w realizacji tegorocznego programu. Tak więc w przerwach między opadami poszczególne podgrupy zdobywały wyższe lub niższe szczyty lub łagodniejsze szlaki. A że wokół Czernika rozciąga się Rezerwat Przyrody Gorgany, krajobraz jest tu wyjątkowy.

Część majówkowiczów wybrała się na przejażdżki bliższe lub dalsze. Całodniowa wyprawa terenówką do miejscowości Diłowe koło Rachowa prowadziła przez turystyczne górskie kurorty jak Tatarów (takie ukraińskie Zakopane, niegdyś bardziej popularne niż nasze Krupówki) wzdłuż rzeki Cisa i linii kolejowej budowanej jeszcze przez Austriaków z mnóstwem pięknych kolejowych mostów, niektórych już nieczynnych. Z Rachowa dojechaliśmy do geograficznego środka Europy. O dziwo Europa ma więcej niż jeden środek, a jakby chcieć odwiedzić je wszystkie trzeba by przejechać jej środkowo-wschodnią część od Litwy począwszy, przez Białoruś, Polskę, Niemcy, na Austrii kończąc. Ten nasz wyznaczony w końcu XIX w. ma stosowny obelisk ustawiony na tę okoliczność i leży w sąsiedztwie soczysto zielonych bukowych lasów karpackich wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

A po drodze? Niezwykłe górskie widoki i kolorowe drewniane chaty mniej lub bardziej dekorowane (niektóre po sidingowej termomodernizacji), mnóstwo przydrożnych kapliczek o cebulastych dachach, małych krzyży przydrożnych dekorowanych wianuszkami ze sztucznych kwiatów, kolorowe i drewniane cerkwie o złotych lub srebrnych dachach.

Dzięki uprzejmości lokalnego księdza/popa udało się nawet odwiedzić cerkiew grekokatolicką w Czerniku. A jako, że trafiliśmy na grekokatolicką Wielkanoc mieliśmy przyjemność skosztować ichniejszego chleba Wielkanocnego - paschy (coś w rodzaju drożdżówki/chałwy) od naszej sąsiadki.

A w chacie? Sauna, trzaskający w piecu ogień, pyszne ciasteczka, subtelne podpłomyki od „naszego Makłowicza”, kakao na mleku od szczęśliwej krowy i oczywiście niezapomniane ziemniaki ze słoninką naszej kochanej Wiery. Do tego świetna ekipa, przesympatyczni goście. No a nad wszystkim czuwali nasi niezrównani gospodarze: Robert i Jędrula :)
Kto nie był niech żałuje.

Galeria zdjęć: https://www.facebook.com/PodrozeBezGranic/posts/2546693245349517
PS.Zdjęcia dzięki uprzejmości Karoliny i Andrzeja.