MENU ↓
powróć na start

Z wyjazdu wróciliśmy przepełnieni wspomnieniami ciekawych historycznych miejsc, wielkich emocji po off-roadzie na „świrowni”, ale przede wszystkim zbudowani bezinteresownością i ogromnym zaangażowaniem naszych Landklinikowych przyjaciół, wolontariuszy, którzy dali z siebie wszystko, a nawet więcej, aby wspólne 4 dni na zawsze pozostały nam w pamięci!

Działo się tak dużo, że szkoda było zmarnować nawet minutę, dlatego choć do miejsca naszego bytowania (które zaiste miało zupełnie nie off roadowy standard, acz niewątpliwie było „godnym” ;) ) dotarliśmy dopiero na kolację, to cała ekipa pałała tak wielką rządzą wzajemnego poznania, że trudno było rozgonić to wesołe towarzystwo do spania. Siłą rzeczy poziom przytomności przy śniadaniu bywał różny, ale ze względu na napięty harmonogram już o 9.00 w piątek dokonano pełnej lokacji osobowej w ponad 20 Landrynach. W pięknej kolumnie przedefilowaliśmy przez kolejne miejscowości i doprawdy nie było osoby, która nie obejrzała by się za naszą kawalkadą z poruszeniem! Pierwsze na trasie było muzeum chleba, a jak się już pojadło trzeba było popić, dlatego kolejnym punktem programu było zwiedzanie browaru w Witnicy słynącego na cały kraj z ponad 30 gatunków piw smakowych. Chwała naszym kierowcom – wolontariuszom, którzy z wielką godnością i stoickim spokojem obserwowali piwną ucztę bogów w postaci degustacji ;) Następnie Landkowymi trójkami przeprawialiśmy się przez Wartę na promie marki „pełen folklor”, co miało mnóstwo uroku tym bardziej, że słońce zaczęło przyjemnie przygrzewać. Garść tajemnic Templariuszy podczas zwiedzania kaplicy w Chwarszczanach wzbudził w nas dusze poszukiwaczy ukrytego skarbu. Zanim się obejrzeliśmy był już schyłek dnia, a po kolacji rozpoczął się „Opowieścio –Land”, czyli wieczór podróżniczych opowieści z Land – Roverem w roli głównej….

Po kolejnej zarwanej nocy poranne doznania były….. no cóż ;), ale na hasło „do wozów” wszyscy stanęli w pełnej gotowości, na baczność! Czekała na nas lekcja historii podczas zwiedzania Pompei Kostrzyńskich. Oglądając ruiny starego miasta i słuchając obrazowych opisów przewodnika trudno było nie wpaść w zadumę o meandrach tragicznej historii. Po przekroczeniu granicy zwiedziliśmy artyleryjski fort Gorgast, aaaa potem pojechaliśmy „błocić” na „świrowni”, a tam wiatr we włosach i piach w zębach, lepiej niż na Dakarze! Czego chcieć więcej? Nie było wątpliwości – Landklinika RZĄDZI!!! Off – roadowe szaleństwa wzmagają apetyt, więc wszyscy z zapałem rzuciliśmy się na kiełbaski z ogniska, chleb ze smalcem i kiszaki. Pięknie było!

Niedziela upłynęła nam w pięknym słońcu podczas spaceru po malowniczych rozlewiskach „Parku Ujścia Warty” Nie zapomniane widoki! Polecamy! Trudno było się rozjechać, bo jak zwykle przekonaliśmy się, że nie ważne dokąd wiedzie szlak ważne z kim się na nim jest…